Mędrcem nazywa się kogoś, kto przestał wybierać, kogoś, kto nie osądza. Mędrzec w Indiach nie oznacza kogoś takiego, jak na Zachodzie. Na Zachodzie ma miejsce wiele absurdów. Jedną z nich — szczyt głupoty — jest nadawanie statusu świętego przez papieża. Przypomina to jakiś certyfikat albo stopień naukowy. Papież musi ogłosić, że ktoś stał się mędrcem. Rada biskupów musi to uzgodnić, potwierdzić. Zupełnie jak na uniwersytecie nadającym tytuły... mgr, dr, prof. albo jeszcze coś innego.

Czasem dochodzi więc do absurdów, zdarzyło się to z Joanną d'Arc. Zabito ją, zamordowano, spalono. Spalono ją z woli papieża, Kościoła. Uznali, że jest przeciwna chrześcijaństwu. Potem ten osąd zmieniono, potem inni papieże stwierdzili, że mylił się papież, który ją potępił. Po jej śmierci uznano ją więc za świętą i stała się świętą Joanną d'Arc.

Co jednak trzeba zrobić z człowiekiem, który ją potępił? Co zrobić z biskupem, który był odpowiedzialny za jej spalenie i zamordowanie, który podpowiedział papieżowi, że należy ją potępić? Już nie żył, co więc można było z nim zrobić? Jego kości wyciągnięto z jego grobu, wywieziono za miasto, pokruszono na kawałki i rzucono psom. A Joanna stała się świętą z dekretu papieża.


Na Wschodzie wygląda to na szczyt głupoty, nic więcej nie da się wymyślić. Nikt nie może uczynić kogoś mędrcem, nikt nie ma takiego osądu. Świętość nie jest jakimś stopniem naukowym, który może nadać ktoś inny. Jest to wewnętrzne dostąpienie, wewnętrzne uświadomienie. I nie zależy od nikogo innego. Mędrzec to ktoś, kto stał się oświecony. Mędrzec nie ma wyborów. Dla niego nic nie jest dobre i nic nie jest złe. Stał się naturalny. Po prostu jest, jak drzewo albo góra, jak rzeka albo ocean. Nie ma umysłu, który mógłby mówić, interpretować. Nie dzieli.



Twoja modlitwa to same żądania, same dziecinne, głupawe żą­dania. Są one bezużyteczne. Nie przekonasz egzystencji, by żyła według twoich oczekiwań. Idź do kościołów i świątyń — co robią tam ci ludzie? Myślą, że oddają cześć, modlą się, medytują. Niczego takiego nie robią. Próbują tylko przekonać boskość, aby ich słucha­ła, robiła wszystko, czego pragną, dostosowała się do nich. Doradzają. Wiedzą więcej niż boskość, wiedzą lepiej od boskości, co trzeba zrobić, przychodzą więc tylko po to, żeby doradzać.



Słyszałeś pewnie taką opowieść... Pewien człowiek oddawał kie­dyś cześć Sziwie. Przez całe lata tylko wielbił Sziwę i modlił się do niego. Wreszcie przyszedł do niego Sziwa i powiedział: „Możesz po­prosić o trzy błogosławieństwa, trzy dary, mogę ci dać trzy łaski".
Ten człowiek od tak dawna oddawał cześć, że już zapomniał dlaczego to zaczął. Jego umysł stale się zmieniał. Oddawanie czci stało się obsesją. Zapomniał o co mu chodziło, więc poprosił o chwilę do namysłu.



* Wedanta. Siedem kroków do Samadhi - OSHO

Fragmenty utworu opublikowano na prawach cytatu, pastiszu oraz do celów edukacyjnych. Wszystkie prawa należą do Wydawnictwa KOS Sp. z o.o. oraz autora. Opublikowane fragmenty służą jedynie zapoznaniu czytelnika z treścią książki, której fizycznie w internecie nie może przejrzeć - tak jak to ma miejsce w ksiegarniach. Umożliwiamy jedynie dokonanie świadomych zakupów w internecie, pozwalajac zapoznać sie gruntownie z kupowanym produktem, aby uniknąć późniejszych rozczarowań.